Dzisiejszy dzień mimo, że pochmurny, mimo, że noc nieprzespana z powodu pełni to od rana z uśmiechem. Dlaczego? Bo od kilku dni leci najnowszy album Arctic Monkeys.
Płyta jest piątym studyjnym albumem wspomnianego wyżej zespołu. Wydana została 9 września bieżącego roku. Na płycie wystąpił Josh Homme znany szerzej publiczności słuchającej metalu i hard rocka (Queens of the Stone Age).
Album otwiera kawałek "Do I Wanna Know". Słychać lekką psychodelę w stylu Zeppelinów czy Floydów. Utwór jest tworzony zgodnie z myślami zakochanego faceta, który zapija smutki drinkami rozmyślając o tym czy dziewczyna pozwoli na pocałunek.
Kolejny jest "R U mine?". Zdecydowanie jest moim ulubionym (Pozdrawiam Zuzię, która zaraziła mnie miłością do niego.). W kawałku wcielamy się w Tracy'ego z serialu Thunderbirds. (Którego recenzja pojawi się jak będę miała więcej wolnego czasu) Facet cierpi, ponieważ zabrał na swoją wyspę czteroosobową rodzinę. Prawdopodobnie doświadcza ostatnimi czasami samotności, bo stale chce usłyszeć od partnerki wypowiadane zdanie "Czy jesteś mój?". Wyprowadzka na nieszczęsną wyspę okazała się błędem, ponieważ wszystko się między nimi psuje, mają świadomość, że powinni to zakończyć, ale nie są w stanie.
Dalej jest kawałek "One for the Road" w którym występuje wspomniany wyżej Josh Homme. Jeden na drogę, jeden na drogę. Tak, dobrze pomyśleliście, chodzi o drinka. W tracku mowa jest o hazardzie. Czyżby zatapianie smutków w grze przez kosza od dziewczyny? Warto wspomnieć, że praktycznie ciągle brzmiące gdzieś w tle "One for the Road" oznacza drinka "na drogę" czyli zwyczajnie mówiąc na odejście. Alex jednak nie może się zabrać z baru, ponieważ nie może się zebrać po tym jak dziewczyna go porzuciła. "Shake rattle roll" jest tym czego koleś chce w tej relacji.
Jedziemy dalej z nieco spokojniejszą "Arabellą", a jednak z mocnym akcentem gitary. Utwór mówi o ponętnej Arabelli, która potrafi okręcić sobie faceta wokół przysłowiowego małego palca. Główny bohater chciałby się oprzeć, ale nie może, ponieważ ona jest nowoczesną kochanką, która weszła do umysłu i duszy poprzez nakłucie lędźwiowe. Kawałek jest napisany całkowicie o dziewczynie Alexa. Poniżej podaję zdjęcie.
"I want it all" wita nas po historii z uroczą Arabellą. Alex mimo bólu nadal pragnie dzielić się colą z tajemniczą dziewczyną, która z niewiadomych przyczyn go opuściła. Znajdziemy tutaj nawiązanie do słyszanego chwilę temu kawałka w drugiej zwrotce. Później mamy wspomnienie o kawałku Stones'ów (2000 light years from home), który opisuje nam dystans jaki dzieli go z tajemniczą dziewczyną.
Słuchając tego kawałka mogliście zadrwić z tego, że kilka wcześniejszych określiłam spokojniejszymi. Mowa tu oczywiście o "No. 1 Party Anthem". Szczerze mówiąc, mimo, że lubię tego typu kawałki to ten kompletnie mi do gustu nie przypadł. Męczyłam, katowałam, ale nie. Cóż, o tym opowiem krótko. Jest to krótka historia tego jak pijany Alex zapatrzył się na kobietę w klubie. Całkowicie pijany. Oczywiście automatycznie zaczęły rosnąć mu wielkie kule w gardle. Jednak jego umysł zaczął mu podśpiewywać, żeby ruszył do numeru jeden wśród dziewczyn na imprezie. Widocznie jednak Alex się zawiódł. Mimo, że serce niesamowicie ożywiło się pobudzone adrenaliną, to chwilę później zauważył gościa, który powiedział - "Ona jest ze mną". (?) Krótko. Zawiedziony spojrzał w stronę dziewcząt robiących sobie zdjęcia iPhone'ami w lustrach w toalecie (czyżby polskie gimnazjalistki? Hehe. Wybaczcie czarny humorek.) Od razu mówię, że kawałek może być niezgodny z zamysłem Arcticów, ponieważ interpretacja jest moja własna.
Po lekkim wymęczeniu poprzedniego kawałka czas na "Mad Sounds". Nie opowiada on o kolejnej kobiecie, a o muzyce, która jak nam wszystkim wiadomo leczy największe bóle duszy. Bo co robicie gdy coś idzie nie tak? Puszczacie muzykę i rozmyślacie, zauważyliście, że to pomaga w zrozumieniu problemu?
Po dwóch wolnych kawałkach czas na orzeźwiające "Fireside". Mimo, że kawałek zdaje się być niesamowicie wesoły to traktuje o trudnościach w związku. Alex tym razem przypomina i wyobraża ich dalsze wspólne chwile. Zdziwiony zastanawia się, dlaczego uciekła mu z serca, które było urządzane dla niej niczym pięciogwiazdkowy hotel. Dalej z kolei zastanawia się czy opowiedzieć jej o swoim odkryciu, czy nadal patrzeć jak lont splątany z jego lontem został przepalony w połowie i płonie, uwalniając ją. Po chwili wspomina ulubione miejsca, które zaczęły wyglądać zupełnie inaczej i wywoływać ból zamiast szczęścia. Myślę, że każdy wie co mam na myśli, bo prawdopodobnie to przeżył. Nagle Alex zauważa swój błąd jakim była myśl o całkowitym oddaniu i przyjęciu jego osoby ukochanej. Przyznam, że utwór niesamowicie przypomina mi soundtracki z Assassin's Creed pod względem linii melodycznej.
Dalej znajdujemy przyjemnie rozpoczynający się kawałek o tym jak to Alex widzi w szybie klubu swoje odbicie, które mówi mu, że czas już wracać do domu. Jednak on nie odpuści dopóki nie znajdzie jej. W przemierzaniu miasta zauważa ją niosącą niewygodne buty w dłoni wracającą do domu. Po chwili jednak uświadamia sobie, że to tylko złudzenie. To, że jest trzecia nad ranem wcale nie hamuje go przed tym aby pozostawić na jej telefonie wiele nieodebranych połączeń. Dziewczyna odpowiada mu tytułowym "Why'd You Only Call Me When You're High?". Dziewczyna nie może zrozumieć dlaczego on dzwoni do niej tylko gdy jest na szczycie tripu. Facet bardzo poszukuje towarzyszki do nocnych rozmów, które mile wspomina jako te, gdy ona nie pozwalała mu robić głupot.
Humor po czterokrotnie usuniętym wpisie przez wredne odświeżanie samoistne przeglądarki poprawiło mi całkiem ciekawe "Snap Out of It". Nasz Alex pragnie potrząsnąć ramionami dziewczyny, gdy dowiaduje się, że jest ona zakochana w kim innym. Pragnie obudzić ją z (według jego osoby) hipnozy. Po prostu "wytrząsnąć" z jej głowy to, że może kochać kogoś innego.
Kolejny kawałek jest o podkolanówkach pięknej niewiasty. Zdecydowanie nasz tytułowy stały pan Alex lubi patrzeć gdy wyciąga go ze smutku nieznajoma w jego błękitnej bluzce polo Lacoste (zdjęcie niżej). Udawali, że się nie znają. Bo i rzeczywiście się nie znali, a wiedzieli kto dzwoni nawet gdy było to z numeru zastrzeżonego. Widać jak wypominane jest dziewczynie to, że mogła być jego, a nie jest.
Płytę, która mogłaby się nie kończyć zamyka utwór numer dwanaście pod tytułem "I wanna be Your's". Tytuł jest w sumie wymowny więc nie ma zbytnio co opisywać. Alex pragnie być jej, niesamowicie zmieniając odkurzacz czy licznik prądu w coś romantycznego.
Uff, skończone. Jak widać cała płyta jest wiążącym się w całą historię plikiem różnych fragmentów z życia autora. Nie lubię utworów, a szczególnie już całych płyt o tematyce miłosnej, ale cóż, ta niesamowicie przypadła mi do gustu. Niektóre kawałki trzeba przewałkować i przemęczyć kilka razy coby się spodobały, ale z pewnością warto, warto poświęcić czas na ten album. Tymczasem ja zostawiam was z nim i sama idę się nim rozkoszować po raz kolejny. Mam nadzieję, że moja pierwsza poważna recenzja się podobała.
PS. Dla fanów Małpek w Empiku można zakupić winylową wersję płyty.
PS. 2 Ciekawostką jest, że w edycji kolekcjonerskiej mamy niespodziankę w postaci utworu "2013".
Jedziemy dalej z nieco spokojniejszą "Arabellą", a jednak z mocnym akcentem gitary. Utwór mówi o ponętnej Arabelli, która potrafi okręcić sobie faceta wokół przysłowiowego małego palca. Główny bohater chciałby się oprzeć, ale nie może, ponieważ ona jest nowoczesną kochanką, która weszła do umysłu i duszy poprzez nakłucie lędźwiowe. Kawałek jest napisany całkowicie o dziewczynie Alexa. Poniżej podaję zdjęcie.
"I want it all" wita nas po historii z uroczą Arabellą. Alex mimo bólu nadal pragnie dzielić się colą z tajemniczą dziewczyną, która z niewiadomych przyczyn go opuściła. Znajdziemy tutaj nawiązanie do słyszanego chwilę temu kawałka w drugiej zwrotce. Później mamy wspomnienie o kawałku Stones'ów (2000 light years from home), który opisuje nam dystans jaki dzieli go z tajemniczą dziewczyną.
Słuchając tego kawałka mogliście zadrwić z tego, że kilka wcześniejszych określiłam spokojniejszymi. Mowa tu oczywiście o "No. 1 Party Anthem". Szczerze mówiąc, mimo, że lubię tego typu kawałki to ten kompletnie mi do gustu nie przypadł. Męczyłam, katowałam, ale nie. Cóż, o tym opowiem krótko. Jest to krótka historia tego jak pijany Alex zapatrzył się na kobietę w klubie. Całkowicie pijany. Oczywiście automatycznie zaczęły rosnąć mu wielkie kule w gardle. Jednak jego umysł zaczął mu podśpiewywać, żeby ruszył do numeru jeden wśród dziewczyn na imprezie. Widocznie jednak Alex się zawiódł. Mimo, że serce niesamowicie ożywiło się pobudzone adrenaliną, to chwilę później zauważył gościa, który powiedział - "Ona jest ze mną". (?) Krótko. Zawiedziony spojrzał w stronę dziewcząt robiących sobie zdjęcia iPhone'ami w lustrach w toalecie (czyżby polskie gimnazjalistki? Hehe. Wybaczcie czarny humorek.) Od razu mówię, że kawałek może być niezgodny z zamysłem Arcticów, ponieważ interpretacja jest moja własna.
Po lekkim wymęczeniu poprzedniego kawałka czas na "Mad Sounds". Nie opowiada on o kolejnej kobiecie, a o muzyce, która jak nam wszystkim wiadomo leczy największe bóle duszy. Bo co robicie gdy coś idzie nie tak? Puszczacie muzykę i rozmyślacie, zauważyliście, że to pomaga w zrozumieniu problemu?
Po dwóch wolnych kawałkach czas na orzeźwiające "Fireside". Mimo, że kawałek zdaje się być niesamowicie wesoły to traktuje o trudnościach w związku. Alex tym razem przypomina i wyobraża ich dalsze wspólne chwile. Zdziwiony zastanawia się, dlaczego uciekła mu z serca, które było urządzane dla niej niczym pięciogwiazdkowy hotel. Dalej z kolei zastanawia się czy opowiedzieć jej o swoim odkryciu, czy nadal patrzeć jak lont splątany z jego lontem został przepalony w połowie i płonie, uwalniając ją. Po chwili wspomina ulubione miejsca, które zaczęły wyglądać zupełnie inaczej i wywoływać ból zamiast szczęścia. Myślę, że każdy wie co mam na myśli, bo prawdopodobnie to przeżył. Nagle Alex zauważa swój błąd jakim była myśl o całkowitym oddaniu i przyjęciu jego osoby ukochanej. Przyznam, że utwór niesamowicie przypomina mi soundtracki z Assassin's Creed pod względem linii melodycznej.
Dalej znajdujemy przyjemnie rozpoczynający się kawałek o tym jak to Alex widzi w szybie klubu swoje odbicie, które mówi mu, że czas już wracać do domu. Jednak on nie odpuści dopóki nie znajdzie jej. W przemierzaniu miasta zauważa ją niosącą niewygodne buty w dłoni wracającą do domu. Po chwili jednak uświadamia sobie, że to tylko złudzenie. To, że jest trzecia nad ranem wcale nie hamuje go przed tym aby pozostawić na jej telefonie wiele nieodebranych połączeń. Dziewczyna odpowiada mu tytułowym "Why'd You Only Call Me When You're High?". Dziewczyna nie może zrozumieć dlaczego on dzwoni do niej tylko gdy jest na szczycie tripu. Facet bardzo poszukuje towarzyszki do nocnych rozmów, które mile wspomina jako te, gdy ona nie pozwalała mu robić głupot.
Humor po czterokrotnie usuniętym wpisie przez wredne odświeżanie samoistne przeglądarki poprawiło mi całkiem ciekawe "Snap Out of It". Nasz Alex pragnie potrząsnąć ramionami dziewczyny, gdy dowiaduje się, że jest ona zakochana w kim innym. Pragnie obudzić ją z (według jego osoby) hipnozy. Po prostu "wytrząsnąć" z jej głowy to, że może kochać kogoś innego.
Kolejny kawałek jest o podkolanówkach pięknej niewiasty. Zdecydowanie nasz tytułowy stały pan Alex lubi patrzeć gdy wyciąga go ze smutku nieznajoma w jego błękitnej bluzce polo Lacoste (zdjęcie niżej). Udawali, że się nie znają. Bo i rzeczywiście się nie znali, a wiedzieli kto dzwoni nawet gdy było to z numeru zastrzeżonego. Widać jak wypominane jest dziewczynie to, że mogła być jego, a nie jest.
Uff, skończone. Jak widać cała płyta jest wiążącym się w całą historię plikiem różnych fragmentów z życia autora. Nie lubię utworów, a szczególnie już całych płyt o tematyce miłosnej, ale cóż, ta niesamowicie przypadła mi do gustu. Niektóre kawałki trzeba przewałkować i przemęczyć kilka razy coby się spodobały, ale z pewnością warto, warto poświęcić czas na ten album. Tymczasem ja zostawiam was z nim i sama idę się nim rozkoszować po raz kolejny. Mam nadzieję, że moja pierwsza poważna recenzja się podobała.
PS. Dla fanów Małpek w Empiku można zakupić winylową wersję płyty.
PS. 2 Ciekawostką jest, że w edycji kolekcjonerskiej mamy niespodziankę w postaci utworu "2013".




