Przez miesiąc miałam okazję przebywać w okolicach Warszawy. Wiadomo - jestem z Podlasia więc tutaj ludzie są inni. Podobało mi się w sumie to, że nie ocenia się tam na podstawie wyglądu, ludzie słuchają sensownej muzyki, a nie tłuczenia RPK. W cholerę lubię znajdować się w takich miejscach. Uderzyło jednak do mnie to jak traktują innych dorośli. Mają wyższe miejsce w społeczeństwie i myślą, że mogą traktować innych jak gówno. Nie mówię, że zdarza się to tylko niedaleko Warszawy, ale w całej Polsce i to nagminnie. Wykorzystują swoją pozycję do wyżycia się, żałości. Potem jeszcze mówią, że przecież nikt nie jest inny, wszyscy są tacy sami, ta. Hipokryzja jest porażająca i w sumie czasem mam wrażenie, że szesnastolatka może być dojrzalsza ze swoimi poglądami niż 40-letnia kobieta.
Swoją drogą łapie mnie również rozkmina jak to jest, że Warszawiacy są uważani za największych snobów i najgłupszych ludzi. Kompletnie tego nie rozumiem. Co prawda jest tam pełno ciemnogrodu, ale znam też wieeelu ludzi inteligentnych i wartościowych. Od kiedy miasto mówi o tym jaki jest człowiek?
Swoją drogą łapie mnie również rozkmina jak to jest, że Warszawiacy są uważani za największych snobów i najgłupszych ludzi. Kompletnie tego nie rozumiem. Co prawda jest tam pełno ciemnogrodu, ale znam też wieeelu ludzi inteligentnych i wartościowych. Od kiedy miasto mówi o tym jaki jest człowiek?